Gdzie śmierć nie oznacza pożegnania | Dorota Salus

GDZIE ŚMIERĆ NIE OZNACZA POŻEGNANIA

Dla Toradżów żyjących w odległym zakątku Indonezji śmierć nie jest ostatecznym wydarzeniem, tak jak na Zachodzie. To zaledwie etap, który celebruje się z czułością. Ukochani zmarli są pielęgnowani w domu tygodniami, miesiącami, a nawet latami po zgonie.

Pogrzeby są często odwlekane o czas niezbędny do zebrania rozproszonych po różnych zakątkach krewnych. Najokazalsze ceremonie pogrzebowe to zdarzenia trwające minimum tydzień, przyciągające do domu Toradżów z rozległej diaspory rozrzuconej po całym świecie. Kiedy kolumna stu lub więcej motocykli i samochodów sunie z hukiem przez miasto, towarzysząc zwłokom, ruch ustaje i nawet ambulans lub policjant nie może tego zmienić. Tutaj śmierć tryumfuje nad życiem.

– Moja matka zmarła nagle, więc nie jesteśmy gotowi, by pozwolić jej odejść – mówi Yohana 13 miesięcy po śmierci mamy i zaczyna szlochać . – Nie mogę się zgodzić na zbyt szybki pogrzeb – dodaje. Zmarła matka Yohany przyjmuje więc gości w pokoju na piętrze przez ponad rok po swojej śmierci. Ponieważ była przewodniczącą wioski, wieśniacy nadal przychodzą do niej po błogosławieństwa przed ważnymi wydarzeniami albo po zgodę na ślub. Kiedy wreszcie dochodzi do pogrzebu, ceremonia trwa tydzień.

Sierpień dla Toradżów to miesiąc ma’nene’ – „drugich pogrzebów” odprawianych przez rodziny co kilka lat. Krewni powracają do grobów przodków, aby je posprzątać, przynieść zmarłym przekąski i papierosy, wystawić dawno pochowane ciała na słońce i założyć im świeżą odzież. Daniel Seba Sambara przewodniczy zgromadzeniu, w którego skład wchodzą jego żona, córka i wnuczka, syn, zięć oraz wiele innych osób. Stoją nad okazałą kryptę rodzinną na wietrznym skrawku terenu ponad doliną. Daniel ma na sobie nowe spodnie i wydaje się lekko zdziwiony, kiedy spogląda zza nowych okularów w drucianej oprawie. Zmarł w 2012 r., po 20 latach walki z cukrzycą. Rodzina ogląda go po raz pierwszy od pochówku. W tym tygodniu podczas ceremonii ma’nene’ został wyciągnięty z krypty wraz z kilkunastoma krewnymi, którzy nie żyją znacznie dłużej.

Fot. Unsplash

Całość artykułu dostępna w "National Geographic"

Całość artykułu dostępna w "National Geographic"