Lekcje miłości w kościele | Dorota Salus

LEKCJE MIŁOŚCI W KOŚCIELE

Większość par robi to w kościele – aż 62 proc. wszystkich małżeństw decyduje się wstąpić na ślubny kobierzec właśnie przed ołtarzem (w przeciwieństwie do pozostałych, którzy wybierają ceremonie cywilne). Ale nim padnie sakramentalne TAK, zakochani muszą do małżeństwa się solidnie przygotować – odwiedzić poradnię rodzinną, wysłuchać księdza, nauczyć kalendarzyka płodności. W poniższym reportażu pary opowiadają, jak na kościelnych kursach uczyły się miłości i małżeństwa.

Prowadzący rozwija roll-up i wskaźnikiem celuje w zdjęcia śluzu. – To jaki dzisiaj panie mają dzień cyklu i śluz, któraś wie? – pyta i prezentuje rozmaite konsystencje pochwowej wydzieliny: mętną, lepką, kleistą. Uczestniczki milczą zawstydzone. Dorota też. Spodziewała się, że będzie mowa o naturalnych metodach antykoncepcji, ale na taką dawkę fizjologii nie była gotowa.

– Najistotniejszy w analizie płodności jest pomiar temperatury – wyjaśnia prowadzący. – Najlepiej tuż po przebudzeniu, ale o stałej porze, termometr należy włożyć w pochwę albo odbytnicę, ewentualnie pod język. Do tego badanie śluzu – wygląd i wilgotność. Istotne jest również położenie macicy, jej rozwartość i twardość. Płodność to nie jakaś watykańska ruletka, tylko analiza i notatki. W pewnej chwil instruktor zwraca się do męskiej części uczestników. – W tych pomiarach i obserwacjach nieocenioną rolę odgrywa małżonek kobiety – podkreśla i dodaje, że partner powinien orientować się, w której fazie cyklu jest żona i jak zachowuje się szyjka jej macicy. – Musicie wiedzieć, czy jest miękka jak trawa i otwarta jak kwiat, a może twarda i sucha jak ziemia.

Mąż może odpowiednio kategoryzować śluz żony w tabelce (gęsty, mętny, przejrzysty, rozciągliwy) albo podawać termometr, sczytywać temperaturę i notować jej wynik w notesiku. – Wspólne badanie płodności z rana niezmiernie zbliża małżonków. Poza tym jest to wygodne dla mężczyzny, bo notesik leży tuż przy łóżku i kiedy ten ma ochotę – hop, zagląda do środka i wie, czy dziś wstrzemięźliwość, czy może „cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz .” – prowadzący puszcza oko i z szerokim uśmiechem cytuje słowa podwórkowej piosenki. Uczestnicy rozglądają się po sobie zmieszani: czy on tak na poważnie? Do końca zajęć refren przyśpiewki zna już każdy, bo pan podśpiewuje ją wiele razy. – I wiadomość dla pań. Brak śluzu to zielone światło do współżycia. Zapamiętajmy tę maksymę – zawsze sucho, zawsze pewnie – rzuca.

Fot. Depositphotos

Całość artykułu dostępna w "Gazeta.pl

Całość artykułu dostępna w "Gazeta.pl"