Notesy Wandy | Dorota Salus

NOTESY WANDY

W gazetach i telewizji nie zdradzają adresu poszkodowanych. Żeby go zdobyć, Wanda działa jak detektyw. Najpierw otwiera atlas i lokalizuje w nim miejscowość, potem zagląda do księgi kodów pocztowych, odnajduje najbliższy ośrodek pomocy społecznej, a potem dzwoni i dopytuje.

W MOPS-ie z ludzką tragedią są na bieżąco – wiedzą, któremu z mieszkańców spalił się dom, czyje dzieci głodują, kto jest chory, a kto w zimie zamarza. – Wszystkich próśb nie wypełnię – mówi 70-letnia krawcowa z Torunia. – Nie kupię węgla czy leków. Ale dam trochę jedzenia, przekażę odzież i obszyję mieszkanie….

Pomagać zaczęła 20 lat temu, gdy w jednej z lokalnych gazet przeczytała o chorym wdowcu z Białogardu. Nie miał się czym przykryć ani co jeść. Otworzyła więc szafę, wyjęła pościel, dokupiła czekoladę i skarpety. – To była moja pierwsza paczka. Miałam 49 lat – mówi Wanda. – Po śmierci syna, żeby nie zwariować i nie spędzić reszty życia przy jego grobie, w pomoc zaangażowałam się na całego.

Z wieloma potrzebującymi, którym pomaga, nigdy nie rozmawiała. Informacje o nich uzyskuje z ośrodka społecznego. Ma stały zestaw pytań: ile osób, jakie rozmiary, czego brak najbardziej? W jej trzech zapisanych po brzegi notesach w kraciastej oprawie nazwiska przeplatają się z rozmiarami ubrań, wzrost z liczbą dzieci, wiek z wymiarami okien. Co numer buta i imię, to inna historia.

Fot. Unsplash

Całość artykułu dostępna w "Wysokie Obcasy"

Całość artykułu dostępna w "Wysokie Obcasy"