Organiczny biznes | Dorota Salus

ORGANICZNY BIZNES

Mama i córka: Aleksandra Paczkowska-Borkowska i Marta Wróbel z Poznania postawiły na naturę i na produkcję organicznych kosmetyków.

– Z zawodu jestem farmaceutką – mówi Aleksandra. – Przez ponad ćwierć wieku pracowałam jako dyrektor w korporacjach farmaceutycznych. Dawno temu obiecałam sobie, że, gdy skończę 50 lat, odejdę na swoje. I dopięłam swego! Powoli odkładałam pieniądze i zastanawiałam się, czym mogę zająć się w przyszłości. Córka była już dorosła, mogłam więc pozwolić sobie na realizację marzeń. – Podczas pobytu w Indiach odkryłam kosmetyki naturalne. Wzięłam udział w serii zabiegów partych na składnikach roślinnych i olejach. Gdy wróciłam do domu, wyglądałam o 10 lat młodziej. Wcześniej, dbając o skórę, inwestowałam w drogie kosmetyki. niestety, im byłam starsza, tym ich cena… rosła.

– Mama była natchniona filozofią naturalności. Pewnego dnia powiedziała, że zakłada firmę produkującą kosmetyki bez chemii i konserwantów – dodaje Marta. – Za to na bazie wyciągów z roślin i odżywczych olejów. Choć z reguły jestem ostrożna wobec jej rewolucyjnych pomysłów, temu kibicowałam od początku – dodaje Marta. – Eko jest na topie. Ludzie, mając większą świadomość, coraz częściej wybierają zdrowe produkty, więc naturalne kosmetyki to przyszłość. Nie mogłam od razu zaangażować się w jej pomysł. Właśnie urodziłam dzieci i to im chciałam poświęcić pierwsze miesiące. Przyglądałam się jak mama przez rok przygotowuje się do swojego przedsięwzięcia: szuka fabryki, opracowuje receptury kosmetyków… – wyjaśnia.

– Gdy Marta zapytała mnie, czy może dołączyć do „Be Organic”, bardzo się ucieszyłam. Chciałam tego od początku, ale czekałam, aż sama podejmie decyzję. Wiem, jak ciężko wrócić do pracy, gdy w domu czeka dwójka maluchów…

– Ja z natury jestem wizjonerką, działam impulsywnie, a Marta jest opanowana, idealnie sprawdza się w kryzysowych sytuacjach. Ja, mając korporacyjne nawyki, zatrudniłabym dużo ludzi, a Marta na to: „poczekaj, zastanówmy się, najpierw przeliczmy wszystko” – mówi Aleksandra. – Z kolei mama wnosi doświadczenie, zapał i upór – dopowiada Marta. – Ale wszystkie najważniejsze decyzje podejmujemy wspólnie. Nie ma oficjalnych spotkań, widzimy się w firmie, w domu, gdy przychodzimy do mamy na obiad albo w piaskownicy przy zabawie z moimi dziećmi. Spędzamy ze sobą dużo czasu, ale nie mamy siebie dosyć – śmieje się Marta.

– W firmie nie ma podziału na mama-córka. jesteśmy partnerkami. Ona, często w rozjazdach, sprzedaje nasze produkty, ja – w biurze, doglądając marketingu i szukając nowych pomysłów – mówi Marta. – Córka miała olbrzymi wpływ na to, jak wyglądają opakowania naszych kosmetyków. Zależało nam, żeby i one były wykonane z naturalnych, biodegradowalnych materiałów. I takie są. Oprócz kremu wkładamy w nie saszetkę z nasionami. Można wsypać ziemię, zasadzić nasionka i domowy zielnik gotowy. Z kolei peeling do ciała i olej kokosowy, można wykorzystywać w kuchni do… jedzenia – wyjaśnia Marta. – Odkąd współpracujemy, nasza relacja się wzmocniła, jesteśmy sobie bliższe, niż kiedykolwiek wcześniej – mówi Marta.

Fot. Unsplash