Przemek Kossakowski. TWARDA SZKOŁA ŻYCIA

Przemek Kossakowski. TWARDA SZKOŁA ŻYCIA

Na okładce w Men’s Health Przemek Kossakowski.
A w środku tekst o nim – rozmawiamy o odwadze, przygodach i o tym, jak jedna niespodziewana sytuacja może odmienić całe życie.
Wcześniej nie wiedziałam, że Kossakowski skończył uczelnię artystyczną i marzył o tym, by wynieść się z miasta i zostać artystą malarzem. I owszem, zamieszkał na wsi na odludziu i malował, ale rzeczywistość zweryfikowała wyobrażenia. Wena artystyczna, a za nią fundusze skończyły się, a on, żeby przeżyć, nie przebierał w pracach. Zatrudnił się we francuskiej chlewni, zbierał ziemniaki, pracował na budowie w Holandii, w szkole, przy wyrębie lasu, czy sprzedawał bimber. Był stałym gościem pośredniaka. W międzyczasie wziął rozwód. „Brakowało mi pieniędzy, nie miałem stałej pracy, prywatne życie legło w gruzach, a ja zbliżałem się do czterdziestki i właściwie wylądowałem na początku drogi. Nie miałem pojęcia, co robić dalej” – wspomina ciężki okres. Po dwóch latach życia w zawieszeniu dostał jednak dziwaczną, jak sam określa, propozycję i wszystko się zmieniło… 
W tekście Kossakowski mówi o odwadze, strachu, sporcie, pomaganiu i o marzeniach bycia Indianą Jonesem. Szczególnie spodobała mi się jego odpowiedź na pytanie, jak reaguje na porażkę. Nie tylko tę na macie (Kossakowski trenuje brazylijskie jiu-jitsu) ale i w życiu:
„Pod koniec każdego treningu są sparingi. Obowiązkowe. Nie ma słabszego dnia, nie ma wymówek, musisz walczyć. I wszyscy ci mili, uczynni ludzie, klubowi koledzy i koleżanki, dzieciaki, nastolatki, kobiety, mężczyźni, zamieniają się w bandę psychopatów marzących tylko o tym, by zmusić cię do poddania. Ale wszyscy nie mogą wygrywać. Każdy przegrywa, to warunek rozwoju. Czasami przegrywasz walkę za walką. I ostatecznie to właśnie jest najbardziej cenne, bo pozwala zrozumieć, kim jesteś w bardzo głębokim znaczeniu. Reakcja na porażkę mówi o człowieku dużo więcej niż na sukces. Przegrywanie to znakomite ćwiczenie ego, szczególnie dla kogoś takiego jak ja, dla celebryty. Sława odurza, w głębi duszy z czasem zaczyna kiełkować przekonanie, że jesteś lepszy. Jeżeli sobie z tym uczuciem jakoś nie poradzisz, przemieli cię i uczyni karykaturą samego siebie. Ja radzę sobie z nim za pomocą czegoś, co nazywam terapeutyczną praktyką treningową. Wchodzę na matę, dostaję łomot. Raz, drugi, trzeci i już wiem, że nie jestem lepszy. To bardzo proste”.